piątek, 4 marca 2016

Łoł ale czysto! Czyli o szczoteczce do twarzy.

Anniong!

Dziś opowiem wam o szczoteczce do twarzy Yasumi.



Szczoteczka trafiła do mnie duuużym zbiegiem okoliczności, gdyż w ciemno, przy mojej wrażliwej naczyniowej cerze, za chiny nie wydałabym na nią (w ciemno) trzech stów. Jednak udało mi się zdobyć ją w konkursie na targach LNE w Krakowie jeszcze w listopadzie. 
*w tym miejscu należą się ogromne podziękowania i wyrazy dozgonnej miłości dla Make Up Today, u której wygrałam wejściówkę na targi*
Po wynikach konkursu zdeka matematycznego jak głupia cieszyłam się z wygranej. Od razu po przyjściu paczki wzięłam się więc za testowanie. Teraz, po ponad 2 miesiącach codziennego używania mogę spokojnie wydawać opinię.








Szczoteczka przyszła do mnie zapakowana w bardzo ładne pudełko, oczywiście opisane znakiem firmowym. Na start dostajemy zestaw złożony ze szczotki, 2 baterii i wymiennych końcówek. Oczywiście dołączona jest instrukcja obsługi. Mimo, że szczotka ta ma 2 końcówki, przyznaję się bez bicia, przeważnie używam tylko jednej. Używanie tej "do makijażu" jakoś nie weszło mi w nawyk. Kilka razy wklepywałam nią natomiast serum do twarzy,








Co do mojej opinii.

W wielkim skrócie:
Ta szczoteczka jest BOMBOWA.

W mniej wielkim skrócie:
Zdecydowanie polecam ją każdemu, szczególnie jeśli ma problemy z zapychaniem się cery,

Całkiem bez skrótu:
Szczoteczki używam od grudnia i naprawdę widzę różnicę. Dobry demakijaż to przecież podstawa. Z tą szczoteczką zajmuje mi pół minuty (no dobra trochę więcej, kto by się w minutę wyrobił) a cera zostaje na prawdę oczyszczona. Stwierdziłam też, że nie mam potrzeby robienia częstego pilingu (a raczej prawie wcale go nie muszę robić) i przestałam używać plasterków Cettuy :D
Ogromnie wszystkim polecam!


Na sam koniec dodam, że na targach kupiłam też rekomendowaną gąbkę Konjac, ale nadal w pudełku leży. Natomiast serum do oczu i ust już prawie zdenkowałam i jestem bardzo zadowolona :)

 


Pa :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz