czwartek, 29 października 2015

Bez czego nie wyobrażam sobie jesieni

Post z cyklu na czasie, wszak jesień w pełni.
Zaznaczę na początku, że jesień (nawet ta piękna, złota) to nie moja ulubiona pora roku. Jestem zdecydowanie dziewczyną kochającą lato. Jesień ma jednak swoje plusy. Można na przykład robić sobie różnorakie boskie stylizacje z chustami i skórzaną kurtką, gdzie w sezonie letnim byłaby to oznaka poważnych problemów (mentalnych czy zdrowotnych).

Dla mnie największym plusem jesieni są napoje! W zeszłym roku pamiętam wielki bum w Starbucksie na dyniową latte. Moda zmienną jest, w tym roku, jak się okazuje, trenduje latte słony karmel. Jeśli jeszcze nie próbowałyście słonej, karmelowej kawy to biegusiem do kuchni. No, najpierw dokończcie posta, a potem do kuchni.
Sama robię tę kawę już od ponad tygodnia i jestem całkowicie ją uwielbiam! Przepis nie jest jednak by yours truly, znalazła go na pintereście Rachel z vloga RachhLoves, który oglądam nałogowo. 

Oto przepis:
Składniki:
  • kawa (ja robię z rozpuszczalnej)
  • mleko
  • 2 łyżki cukier brązowy/trzcinowy
  • wanilia/syrop waniliowy
  • pół łyżeczki soli (używam różowej himalajskiej - polecam!)
Działania:
Kawę zalewam małą ilością gorącej wody. W garnuszku podgrzewam około 1/4 szklanki wody wraz z cukrem. Jak cukier się rozpuści, dolewam syropu waniliowego (mam ten z Lidla, co to na niego  był szał niemiłosierny) i dosypuję soli do smaku. Wlewam do kawy. Następnie resztę kubka wypełniam ciepłym mlekiem. I gotowe !

Oczywiście możecie chcieć słodsze/ bardziej słone/ bardziej mleczne. W przepisach dobre jest to, że zawsze jest miejsce na własne preferencje.

Drugim ulubionym moim napojem jest już od paru ładnych lat białe grzane wino. Tak, to nie jest błąd przy pracy, białe. Niestety obecnie nie mogę pić alkoholu, więc wino czeka na lepsze czasy. Jednak jeśli lubicie wypić coś dobrego to nawet u leniwych i kuchnioopornych ten przepis powinien się sprawdzić.

Składniki:
  • białe wino (ja lubię półsłodkie/półwytrawne)
  • 2 pomarańcze
  • 2 łyżki miodu
  • goździki
Działania:
W garnku podgrzewam powoli wino. Dodaję miód. W międzyczasie obieram pomarańcze i wyciskam z nich sok do mojego wina. Opcjonalnie można pomarańcze wrzucić po wyciśnięciu do garnka, ale u mnie przeważnie zostają zjedzone :P Pod koniec grzania dodaję goździki, mało bo goździki mają w sobie bardzo dużo aromatu. Rozlewam do kubków. Koniec. Co ważne, należy pamiętać, że wino nie lubi być przegotowane, więc podgrzewanie powinno być powolne i nie przekroczyć temperatury 60 stopni (o ile mnie pamięć nie myli). W każdym razie, ciepłe tak, gorące nie. 

Mam nadzieję, że przetestujecie i będzie Wam smakowało równie mocno jak mnie. :)

Pa :*

1 komentarz: